poniedziałek, 9 maja 2011

Książę mgły

Autor: Carlos Ruiz Zafón
Tytuł oryginalny: El príncipe de la niebla
Wydawca: MUZA
Rok wydania: listopad 2010
Kategoria: literatura współczesna
Liczba stron: 200

NOTA WYDAWCY:
"Musiało upłynąć wiele lat, by Max zdołał wreszcie zapomnieć owe letnie dni,
podczas których odkrył, niemal przypadkiem, istnienie magii".



- tajemnica, groza, pierwsza miłość, przygoda, okrucieństwo i sentymentalizm
- debiut literacki Carlosa Ruiza Zafona, późniejszego autora Cienia wiatru, z roku 1993
- niesamowite przygody trzynastoletniego Maxa, jego sióstr i ich przyjaciela


Rodzina Carverów (trójka dzieci, Max, Alicja, Irina, i ich rodzice) przeprowadza się w roku 1943 do małej osady rybackiej, na wybrzeżu Atlantyku, by zamieszkać w domu, który niegdyś należał do rodziny Fleishmanów. Ich dziewięcioletni syn Jacob utonął w morzu. Od pierwszych dni dzieją się tutaj dziwne rzeczy (Max widzi nocą w ogrodzie clowna i dziwne posągi artystów cyrkowych), ale ważniejsze, że dzieci poznają kilkunastoletniego Rolanda, dzięki któremu mogą to i owo dowiedzieć się o miasteczku (np. historię zatopionego w wodach przybrzeżnych, pod koniec pierwszej wojny, okrętu "Orfeusz") i poznać dziadka Rolanda, latarnika Victora Kraya, który opowie im o złym czarowniku znanym jako Cain lub Książę Mgły, chętnie wyświadczającym usługi, ale nigdy za darmo. Coś, co dzieciom wydaje się jeszcze jedną miejscową legendą, szybko okazuje się zatrważającą prawdą. 

ODE MNIE:
Z tą książką wiąże się wiele myśli. Przede wszystkim od początku nie miałam zamiaru jej czytać - powodowała we mnie jakieś nieokreślone uczucie, które nie pozwalało traktować mi tej pozycji poważnie. Z góry poddałam się sile przeczucia, że jeśli autor wydaje tak szybko kolejne książki (skojarzenie z Coelho zrozumiałe) to nie może być to nic dobrego. Nie mówię już o grubości książki, która przerażała..
Jednak któregoś dnia byłam zmuszona (;)) przesiedzieć trochę w księgarni, więc skuszona grubością, zaczęłam szybko czytać.. Po tygodniu kupiłam i tak oto jesteśmy w punkcie wyjścia.
Książka niestety strasznie wciąga, dlatego poddałam się tej sile i po paru stronach nie miałam już wyjścia, musiałam przeczytać, i to jak najszybciej. Książka jest o magii, ale sama magią też jest. Wciąga swoimi papierowymi mackami w otchłań nierealnej i dla amatora powieści Zafona, lekko naiwnej opowieści. Zafon ma to do siebie, że zaskakuje, że jego książki kończą się dynamicznie, że przez ostatnie 100 stron ciężko się oderwać. Tworzy on za każdym razem lekko psychologiczną intrygę, aby w końcu pokazać o co chodzi i uderzyć z impetem w rozkojarzonego czytelnika. Dziś, świeżo po lekturze, cieszę się że nie uległam złudzeniu i dałam szanse Zafonowi. O ile pamiętam rok temu o tej porze przeżywałam przygody z Mariną, i wtedy byłam lekko zawiedziona naiwnością książki. Dziś z perspektywy Księcia Mgły - rozpoznaję tylko specyficzny i wyczuwalny od pierwszej strony styl pisarski, który od Księcia Mgły właśnie się zaczął. Polecam ciekawskim.

4/5

2 komentarze:

  1. jestem tu pierwszy raz i muszę powiedzieć, że bardzo interesujący blog :) kilka zrecenzowanych przez ciebie książek mam na swojej liście i Książę mgły też na niej jest, ale niestety nie miałam jeszcze okazji przeczytać, pozdrawiam i dodaje do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się bardzo, że Ci się podoba;) Narazie jest tu mały zastój związany z moją mega sesją, ale góra książek już czeka na recenzje!:) Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń