środa, 24 sierpnia 2011

Pogrzebany




Autor: Peter James
Tytuł oryginalny: Simple Dead
Wydawca: Buchmann Sp. z o. o.
Rok wydania: 2011 r.
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał
Liczba stron: 336





Gdy głupi kawał może zmienić Twoje życie.. 

Z założenie jestem wzrokowcem. Trafiają też do mnie krótkie a treściwe testy. Komplikacja tych dwóch elementów z pewnością wpłynęła na wybór kolejnej mojej lektury jaką była książka Petera James’a „Pogrzebany”. Mimo okresu wakacyjnego postanowiłam zaryzykować z tytułem, który sam w sobie wskazuje mniej więcej o czym będą ¾ książki. Sugestywny obrazek mówi nam wszystko. I mimo, że z początku przeczuwałam połączenie opery mydlanej na ziemi i walkę z czasem pod nią, bardzo się rozczarowałam. Książka okazała się bardziej zaskakująca niż by mogło się wydawać. Ale po kolei.

Niezmiernym atutem (a może i minusem?) książki, jest to że akcja dzieje się niemal od pierwszej linijki. Nie ma tu zbędnego malowania pejzaży ani podkręcania atmosfery. Prosto z kolejnych kartek odczytujemy niecny plan przyjaciół Michaela, którzy postanowili wreszcie odpłacić się i zorganizować mu niezapomniany (sic!) wieczór kawalerski!! Wpadają na genialny pomysł aby umieścić go w trumnie na parę godzin. Kompletnie pijanego wrzucają go więc do drewnianej klatki zostawiając mu tylko butelkę whisky, świerszczyka, latarkę i walkie talkie. Niczego nie podejrzewając szczelnie przykręcają wieko trumny, przysypują ją toną ziemi i .. odjeżdżają aby dalej się bawić. Szczęście w nieszczęściu chwilę później giną w wypadku samochodowym.

Mocne wejście i chwilę później szaleńcza walka z czasem, a jak się później okazuje nie tylko z nim. Wydawało by się, że historia jest dosyć prosta, a jak to bywa w tego typu książkach, ktoś kto jest uwięziony zawsze zostaje odnaleziony. No ale nie tym razem, nie tak szybko. I tak z kartki na kartkę dowiadujemy się czegoś nowego. Nagle poznajemy najlepszego przyjaciela Michaela, niejakiego Marka. Odwiedzamy pogrążoną w teatralnej rozpaczy niedoszła narzeczoną Ashley. Historia rozwija się powoli, ale ciekawie, jednak wszystko jest przewidywalne i podkreślone grubą kreską.

W czasie gdy Michael leży uwięziony pod ziemią, zdążymy całkiem nieźle poznać detektywa Roya Grace, który powziął się śledztwa. Odwiedzamy z nim kawiarnie, mieszkania i inne ciekawe miejsca, mając w świadomości fakt, że facet leży pod ziemią a ten o to detektyw traci cenny czas. Momentami uderza typowo serialowa fabuła, która niebezpiecznie kojarzyła mi się z CSI, tyle że ta była dłuższa i bardziej okraszona emocjami i znakami zapytania. Na szczęście zapomniano o opisach przyrody, nie ma też zbędnie nakreślanych charakterów postaci, bo nie jest to potrzebne. Wszystkiego dowiadujemy się między słowami.

Książka podzielona jest dosyć gęsto na małe rozdziały, gdzie w każdym widzimy opowiadaną historię z perspektywy innej osoby. W miarę zagłębiania się historia coraz bardziej wciąga. Oczywiście nie obyłoby się bez nagłych zwrotów akcji, dziwnych zbiegów okoliczności i rzucania podejrzenia na najmniej winne osoby. No, oryginalności za wiele tu nie ma! Ot książka z wątkiem kryminalnym, trochę zagadek i tajemnic, ale z założeniem z góry że Michael się znajdzie i może nawet prawie cały wróci do domu. Mniej więcej od połowy wiemy o co chodzi a cała historyjka układa się w spójną całość.

Śmiało mogę powiedzieć, że mimo dosyć schematycznego podejścia, książka napisana jest dobrze. Czyta się szybko i płynnie. Duża ilość dialogów zapewnia dynamikę, a szczątkowe opisy miejsc i postaci urzeczywistniają fabułę. Do tego parę smaczków z życia policji w Sussex i cały obraz prezentuje się wzorowo.

Podobało mi się. Poczułam się zjedzona przez literki i zaciągnięta do czytania. Początkowo nie wierzyłam, że ciekawie zapowiadający się temat zostanie takim do końca. Zazwyczaj nudzą mnie te nagłe zwroty akcji, bo są po prostu przewidywalne. I tu może nie były one najbardziej odkrywcze, niemniej miło się czytało. O książce można było myśleć przed snem, a nawet teraz gdy ją skończyłam pamiętam imiona bohaterów, co dobrze wróży.
Podsumowując. Kawał dobrego czytadła.  

4/5

środa, 17 sierpnia 2011

Nabytki książkowo-sierpniowe cz.2


Oprócz tego, że lubię czytać – lubię oszczędzać tam gdzie się da. Na książka się da! We własnej opinii jestem mistrzem wyszukiwania „okazji książkowych”. Między innymi zaprzyjaźniłam się z wystawką -70% w Empiku. Obok stoją jeszcze dwie: -50% i -20% na nowsze książki. Doszłam również do wniosku, że książka to książka i nieważne jaki ma format. Treść ta sama. Zgodnie z tym przekonaniem zakupiłam w wersji „kieszonkowej” za 9,90 zł (kupując przez internet jest jeszcze taniej taniej – 8,49 zł):

2. Pogrzebany – Peter James


Jest to małe oszustwo, bo nie jest to „nowa książka Pana Petera Jamesa”, ale po prostu jej nowe wydanie pod dziwnie zmienionym tytułem. Powieść ta ukazała się już wcześniej, w 2007r., pod tytułem „Zabójczy żart”. Niemniej zachęcił mnie tym razem opis..

„Michael Harrison za 3 dni się żeni, a ponieważ zawsze uchodził za żartownisia, teraz paczka jego najbliższych przyjaciół organizuje mu wieczór kawalerski, którego nie zapomni do końca życia. Po wesołej imprezie w knajpie zakopują go pijanego w trumnie kilka centymetrów pod ziemią z butelką whisky, krótkofalówką, podniecającym „świerszczykiem” oraz rurką do oddychania. Potem, kiedy – pijani i rozbawieni – wracają autem do baru, dochodzi do wypadku, w którym wszyscy giną… (..)”

Zapowiada się albo przewidywalnie albo ciekawie. Zobaczymy. Powiem wam w przyszłym tygodniu.




Następna z zakupionych książek to pozycja trochę mniej do czytania, bardziej do przeglądania. Ośmielę się stwierdzić, że raczej nie wciągnie nas, a nawet jeśli, to przyjemność czytania będzie krótka. Książeczka ta bowiem nie grzeszy objętością, ale cieszy pomysłem:

3.Neurobik –  Lawrence C. Katz, Manning Rubin


Jak to bywa po bezkarnym objadaniu się lodami w ciepłe dni, wypada się trochę poruszać by zgubić zbędności. Nasz mózg również powinien czasami się "poruszać. Sięgając po tą książkę dostajemy obietnicę „klubu fitness dla mózgu”. Brzmi ciekawie, ale czy zmiana jedzenia z prawej ręki na lewą albo zamykanie oczu pod prysznicem może wpłynąć na kondycję naszego mózgu.. na to pytanie również odpowiem za tydzień.







Ostatnia z książek nie pochodzi z wyprzedaży – wyciągnęłam ją ze starej szafy i od razu zapragnęłam ją przeczytać, by choć na chwilę poczuć szaloną beztroskę dzieciństwa w okresie lata. I tak o to w moje ręce trafiła:

4. Kometa nad Doliną Muminków – Tove Jansson

 
Któż nie pamięta Muminków? Tych ni to hipopotamów ni to nie-hipopotamów :) Ja pamiętam i mimo, że jestem już trochę większym dzieckiem, chętnie sobie lepiej przypomną tajemnice Doliny Muminków! 


wtorek, 16 sierpnia 2011

Nabytki książkowo-sierpniowe

Uwielbiam kupować książki! Czasami wręcz wydaje mi się, że bardziej kupować niż czytać! I mimo, że obecnie bardziej przydałyby mi się nowe półki niż książki – dalej kupuję!:)
Najnowsze nabytki (pod pretekstem 70% przeceny w Empiku) prezentują się następująco:

1.Absurdy Unii Europejskiej – Tomasz Sommer



Nie chciałabym napisać, że to cena mnie zachęciła (4,99zł), ale pewnie coś w tym też jest. Jednak na pierwszy rzut oka, książka wygląda „ciekawie” :polska kura wysiadująca jajko będące kulą ziemską z gwiazdkami wprost z flagi UE..
Z drugiej strony może to mój kierunek studiów zdecydował o zakupie..
A może jednak trochę to co przeczytałam jeszcze w sklepie..

„Unia Europejska ściśle określiła co można nazwać ananasem w puszce. Ustalono, że mamy do czynienia z ananasem w puszce tylko wtedy, kiedy owoc pokrojony jest w krążki i nie ma skóry. Ananas pokrojony w inny sposób nie spełnia wymaganych norm..”

„Unia określiła także recepturę.. przyprawy do pierników. W dodatku hojnie dopłaca do tej przyprawy, czyli dopłaca do pierników w ramach programu poprawy warunków pracy i życia producentów w krajach ubogich (…).. „

Unia Europejska wzięła pod lupę nawet drzewka bożonarodzeniowe. Choinki powinny być symetryczne, w jednym kolorze, z regularnie rozmieszczonymi igłami. Odbiegające od normy mogą być pretekstem do założenia procesu o oszustwo i nie są godne miana unijnej choinki.”

„Czy UFO może bezkarnie latać nad Europą? Absolutnie nie! Cypryjski euro poseł żąda, by tym palącym problemem zajęła się Komisja Europejska.”

Taak. Te i inne „smaczki europejskie” znajdziecie w jakże tragikomicznej książeczce opisującej na co idą nasze podatki i czym zajmują się dobrze opłacani eurodeputowani. Recenzja książki „Absurdy Unii Europejskiej” jeszcze w tym tygodniu. 

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Lodowaty grób

Autor: Charlaine Harris
Tytuł oryginalny: An Ice Cold Grave
Wydawca:Fabryka Słów
Rok wydania: lipiec 2010
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał
Liczba stron: 320







Kiedy umiesz czytać w głowach zmarłych..

Jeśli miałabym porównywać książki do pór roku i sygnować je etykietami odpowiadającymi ich zawartości, to Charlaine Harris ze swoją pozycją „Lodowaty grób”, zdecydowanie mieściłaby się w granicach zimy i to w bardzo krótki dzień bez słońca. Cóż więc podkusiło mnie aby taką mroczną książkę czytać w miesiącu jakże letnim? Ciężko stwierdzić – może to ten fakt, że tegoroczny lipiec bardziej przypomina listopad.
            Już od pierwszych stron zaznajamiamy się z niezwykłą parą „rodzeństwa” Harper Conelly i Tolliverem Lang. Dziewczyna nie może pochwalić się ani zbyt udanym dzieciństwem ani interesującym hobby.. no właściwie co kto lubi. Harper w wieku 15 lat poraził piorun. I w ten właśnie sposób przestała być zwykłą dziewczyną w wieku dorastania. Jej niezwykłość objawia się umiejętnością odnajdywania zwłok a także dosłownym czytaniu w głowach zmarłych. Nic dziwnego, że przerażona swoimi nowymi zdolnościami, które ciężko pogodzić z dotychczasowym życiem, postanowiła na tym zarobić. Nie budzi sympatii, ale przynosi ulgę tym, którzy chcieliby znać przyczyny śmierci swoich bliskich. Chłopca nie trzeba przedstawiać, bo w książce pełni funkcję dekoracyjną, mimo że obecny jest na prawie każdej stronie.
            Tym razem Harper czeka bardzo ciężkie zadanie. Zostaje zaproszona do małego miasteczka w celu zbadania okoliczności masowych zaginięć młodych chłopców. Najczęściej wychodzą z domu i nie wracają. Policja poniosła już wszelkie możliwe porażki, co też nie znaczy że ufa Harper. Po serii prób zaufania, dziewczyna dowiaduje się co tak naprawdę spotkało chłopców.. Rozwiązanie biegnie wąską ścieżką do starej stodoły i to wcale nie koniec niespodzianek. Podejrzenie pada na małego chłopca. Czy to on dopuścił się makabrycznej zbrodni? Tak, bo że chodzi tu o zbrodnię można się domyślić. Czy uda się zaprzestać fali zaginięć? Czy tym razem zdolności Harper nie zawiodą? Tego już nie zdradzę.
            Charlaine Harris serwuje swoim czytelnikom sporą dawkę mieszanych emocji. I naprawdę poruszamy się tu od całkiem skrajnych uczuć jak miłość aż do smutku po utracie bliskich. Tak, bo na miłość oczywiście poświęcono kila ładnych stron. Ciężko stwierdzić czy zakochanie w makabrycznym otoczeniu jest zdarzeniem pożądanym, niemniej jest i rozwija się wprost proporcjonalnie do rozwoju akcji na pierwszym planie. Nie wiem czy młodzi czytelnicy będą zadowoleni, bo jednak nie każdy lubi się bać. Nie jest to jednak strach z rodzaju Stephana Kinga, ale raczej strach towarzyszący książkom, które już z  tytułu mają straszyć.
            Pomimo całego tego nagromadzenia zdarzeń i uczuć, książkę Pani Harris czyta się szybko i łatwo. Brak tu skomplikowanych dialogów, nie ma też zagmatwanej fabuły. Pokuszę się wręcz o stwierdzenie, że jest to lekka książka, bo niczego od nas nie wymaga. W letnie i zimne wieczory czytało się ją z zaciekawieniem, niemniej momentami z zniesmaczeniem. Mniej więcej od połowy autorka sugestywnie daje do zrozumienia jakie będzie zakończenie, a posłuszny czytelnik przewraca kartki do końca, aby tak jak po rozwiązaniu zadania z matematyki, dowiedzieć się czy jego wynik jest zgodny z tym z tyłu książki. No cóż, amatorzy zagadek na miarę Sherlocka Holmesa będą zawiedzeni.
            Kreacja postaci pozostawia wiele do życzenia. O ile Harper została przerysowana i wręcz wybiła się do mojej wyobraźni, to tak reszta postaci została potraktowana hurtowo. Ciężko więc zrozumieć rządzące nimi emocje, a także zbliżyć się do kogoś bardziej. Widocznie Charlaine Harris doszła do wniosku, że Harper musi nam wystarczyć.
            Akcja dzieje się bardzo szybko. Początkowo to cieszy oko, ale pod koniec trudno o chwilę refleksji. Od razu muszę powiedzieć, że nie lubię książek gdzie punktem kulminacyjnym jest ostatni rozdział, gdzie leje się krew i wszyscy biegają, po to by w tym gąszczu szybkich wydarzeń i znikomych dialogów dojrzeć ostatnią kartkę książki. Ciężko doszukać się tu odniesienia do rzeczywistości, więc momentami książka bawi tam gdzie powinna wzmagać dreszcze przerażenia. Do tego wątek miłosny – płytki i na wskroś przewidywalny. Nie tego oczekiwałam.
            Podsumowując, nie stwierdzę czy książka podobała mi się czy też nie. Czytało się dobrze, ale albo jest to literatura typowo dla niewymagającego czytelnika albo ja nie nadaję się do lekkich książek. Książka skończyła się i nic po niej nie zostało. Chociaż może lekki niedosyt, bo odnoszę wrażenie że dałoby się wycisnąć z niej więcej. A może o to właśnie chodziło? No cóż, w takim razie na mnie nie zrobiło to wrażenia.        

2/5